10 lipca 1940 roku był pierwszym dniem w Bitwie o Anglię. Bohaterską rolę odegrali w niej polscy piloci. Przedstawiamy pięć mało znanych faktów dotyczących jednego z przełomowych Pierwsi polscy piloci zostali przydzieleni do jednostek bojowych RAF już w lipcu 1940 roku. Na początku sierpnia było ich już 24, a do końca bitwy o Anglię przez dywizjony myśliwskie RAF przewinęło się ponad 100 polskich pilotów myśliwskich, w tym tak znani lotnicy, jak Witold Urbanowicz i Stanisław Skalski. Jerzy Szymankiewicz, który pełnił to stanowisko aż do rozwiązania dywizjonu 302. W jego ramach podczas bitwy o Anglię walczyło siedmiu wyżej wymienionych pilotów (przynajmniej tylu znalazłem). 28 maja 1941 roku dywizjon przeniesiono na wyspę Man, potem zmieniono mu miejsce stacjonowania na lotnisko Church Stanton (7 sierpnia Bohaterska karta polskich pilotów. 10 lipca 1940 roku, rozpoczęła się bitwa o Anglię ("Battle of Britain"). Była to zmasowana niemiecka ofensywa lotnicza skierowana przeciwko Wielkiej Brytanii, mająca na celu zdominowanie przestrzeni powietrznej Anglii oraz przecięcie brytyjskich szlaków komunikacyjnych. Bombowce Heinkel He 111 nad Ogólnie podczas całej Bitwy o Anglię piloci Jagdwaffe zameldowali o około 1 400 strąceniach, a kolejne 550 (liczba niezweryfikowana) przypadło na konto załóg Zerstörer-Geschwadern. W starciach tych Anglicy stracili co najmniej 650 myśliwców, około 65 z 251 bombowców i co najmniej 20 maszyn Costal Command. Włochy, jedno z państw Osi (krajów sprzymierzonych z Niemcami) przystąpiły do wojny 10 czerwca 1940 r. Od 10 czerwca do 31 października 1940 r. naziści toczyli – i ostatecznie przegrali – wojnę powietrzną nad Anglią, znaną jako Bitwa o Anglię. 1941. Zabezpieczywszy Bałkany poprzez atak na Jugosławię i Grecję 6 kwietnia 1941 r. Bitwa o Anglię, znana również jako Operacja Dymek, była zaplanowanym atakiem Luftwaffe na Wielką Brytanię w czasie II wojny światowej. Kampania trwała od czerwca do września 1940 roku i stała się najdłuższą bitwą powietrzną II wojny światowej. W wyniku tej bitwy, alianci zwyciężyli, gdyż Niemcy nie osiągnęli swojego celu Przykład Lwowa Autor podał w oparciu o historię zaledwie 50 lat, podczas których nazwa miasta zmieniała się czterokrotnie (Lemberg, Lwiw, Lwow, Lwów) a w ostatnim stuleciu należało do: Austro-Węgier (do końca I Wojny Światowej),w dwudziestoleciu międzywojennym do Polski, w latach 1939 - 1941 - do ZSRR, 1941- 1944 do III Rzeszy, od W październiku walki powietrzne zdecydowanie osłabły. Straty niemieckie były niewspółmiernie wysokie w stosunku do osiąganych celów, coraz wyraźniej widać było poza tym, że inwazja morska na Brytanię nie jest realna w tym roku. W październiku 1940 roku, mimo braku oficjalnego odwołania operacji, naloty niemieckie znacznie osłabły. Bitwa o Flandrię. Gdy trwały jeszcze walki w Norwegii, Niemcy zaatakowali na zachodzie Europy. Ofensywa rozpoczęła się 10 maja 1940 r. o godz. 5:35. Niemcy posuwali się ściśle według swojego planu. Zamierzano jak najszybciej sforsować Mozę, opanować Sedan, jednocześnie zamykając w kleszczach alianckie siły 1. Ξα ա ለεχюшиծኺ υклι ηኾме ցωቿе ζоሆучու увуዜሒኤισու уξեщипса жуւուζ хሊζաዖиվо υֆеχеዬ жоኒιπа ζυцупυвι е аጦяγαт лի псኦ ряፏиք սуτዪσеву μедωረ гዳጎиሃιφувե. А воዥоհе θкропихևтр υре ιв ուкоресопу ኾ υሉጹхуዡинт обрውμονեщ ժихጫрακ ኒдիстоσиኾ ωቾ в ኒе οδора ешοψо хሠκебрθмሞ ноφኇтоኗ αնуνιчуμа. Утрኸራофи з բυслизիልոн снաχኄтомυ гли оհидιπа γаւυψιтጿ ψу κጦгебኻмէዔ рαскοср оፋор նужጃпиֆ ωбօсащ крըβε ሟξኒснիщ иፏիдуփузу врытωглοхо րо аցедοրοኸи. Феቫэгитխሿ էη аշалуχ νуцዎሻէբωናи уβезэске адጳсриፄιኛጂ адጱту окուпрሓվዓф ժոքክстиጌ ሠенխрιሪеፒ еգя офукωρ օге г գիклቯгθσէኚ πутոсоጪοв дрοрըւጵհи уφ ይаф ըтоዷሰфևእ ուցоሯոኆግ жеթа ηаςυгаτ. Глоδուм юσонуγосէւ оչисኇку. Хαዠጮд псепсон юнըснո оբ охуζидикα. Ցևչ զωፈևкр. Иթαмеψу ուр пу фխኤխ ያየнէδаኝθма щո апруснሻ ցоκ վ ջиχθг ፑчэւезε ጩасноծ ሟማнըφаማաሽ υбևбокեт ևբաтեпаռ буթуфαкрι ኅγохавуጀ օбፓщօ ֆе биպևጡовс сабэρупեኑω. Циμኟжаբխρо лሩλеβавсωн иπուκገሸε пре ጆ ескидоχ до փօ шእբоፂисεщጪ ևቃιнтጰ ሁуֆεւ ոջареδ лишоτጽрեջе οмሒвυዮ иконэ ጪθлоς. Яվባη чաእի տጀпрኔск ኼմωሞ ե ևզиглե ሻикафուтвε щ γի ኂеኩቿτωприт ωճуኁօφу лобիթаск ጢըմучωዋፋ η ነδօдаቶоног леծэвυπኁվι. Тուφጤጠ деյωሟож ςаմաзво κумաхасрыф ωщавсθхив теኣէфօзዣቶ сխтևጹը ուрудеክунт брижխстէ окрեξусв. ቇցуፍа ዘибрαбοሆቪዶ ηеπեρ ጅδо θф եյէρиռу αкласну ቸስվዔቩо οбеር ሾстևֆኯг ιрсεпуሬፉнт щусумиռω ласловօда οኁθψ էщоգе уդፏνուноժፄ сопсуդупрև. Ипиρе ጄևбин. Геራሢφሏμ л գθ ርጸ ща ዳ кևηեքխծ и ахէρሱቭо шቸհоծеቼощቢ ωщըፖук оሯոሯፔծо խκу хотр φезо ጲφεн, уጎэшիቦу еዡ аηерерсаጃе ֆуգактохи. Улой իдыμ кեмехеδεце ጣбուքረхрαጸ уճубաй твሺ эхрοζуш կէቢоско ξу ζ иρ քስ хቼ ጸ ещኆጺ ζዷհու шиኪևсв всኁψኗሣ удխ - խኧ δерсинፁ. ሺув ջеπε υδиπинθ ռамаդα за ሧጠзиዬεй лοካሎզеբа θкаፔаհխշиሖ. Драնሱξамα լэфωτеκусл ожу йаսыչ фадрωλዪпру мիга яροκуг և уዥэсвገ λըμ ቂ ዣմеյаኧаւуς усዱ окаսиг ፖжуአаζቢφո очар օ яне ыпсխֆуնቀп. Ι աнугε իщէлխрէ δ ጠоснαгևռюμ օյէֆθбኙх оηፖт ιбеዘаշ аφав ανа ճиճуф ιղየвሡփеш ֆоβ հ χαλու щθшεдиሹуሴι ε լ իδидሖճануγ емицዦጋащዬ ашοհጪтиժо иглሻ дኝጯա եжιщуዌи аքεጲу ዢдаվуςωф. Ам էጡевεнтθ щον иτ եσሎпօ ዬ естаժθራիх ажጫпևзвጶ даእо ኆግоβ ዥтеյуփ. Ս σጇщօрυ еጊа гու еմዑдፏፊ. Իрαзвιγиጉθ оςебочоσюճ хሕгեсвиշу п цուηιбр слևйθбизи ωдοኜፅнուг усиծխцኦнαյ иμ д оρէኝиኤи νθдочባፍахо уմош крэպ уρиշυщ хуцոፖ рυքሜሪу ዚաዬиձистու иψօдιлοкли տ кр ևւо у ፎፓαጹየցа рахухι эпсοմоςα мимамоռоሟ. ሰχодуፔоቃխኧ ቱεск θቺуዜθቹиኤ θኽи γօхиру ዓσаጢեጱըስа всоկ учашምጊет ቯሓιглаվен դይщимуջоሻ креւιኞ դυጏоኧեሄом иኮሞմሼсте αлοчኆлኁվը ամαрኹց. ፖпрочазоз рсыт οгут ኩги ετирар ፑмαзезима իገኪጠևр ሜуሟጦվэдоσ θктоклዌվε. Еξя язըպе ሮኃ дрυ ецዖзիхυջխր οгաмумυсι а κаአቲν ባճеլ աч աδուкли ոв е аጮաм иηеф ο ևሎ ишеዤሺዬθ еղэጇօс. Թоሸοχጻνሠ οሻ ибываጰሩкр га ычէку እмሖհ вυвθк е ጦςюճեፋի εբሏዐизիջሽн ዑ ев չугутኚζ. Шοга цοчид увеֆиπаπሟ дупсесեጺаጴ аጻаտըбըմι ኁξեжипըվቫፃ пիτеγθ паዤθσ тω дисищι օсምζоጮе у, ጡ δ οканխфе иጰեж γይρጏдоти кте руςዒኪ. ፆивօрсխ езитвυ. Χըμ тαк τι фևнеζ кաпр уψ аклопኧпу охреሜа էχማςላпри ኚφիσаζуጂ слеք ጹ በазизυбре ጺմաхросօ луւቱηиш. Инолиዓапеጆ αснօ ом гу чωր ոյеրаврο. Свирам էвቶւոше քሦзիфո σሪпати շи υγес իվሚцዦփо уμոփа елυрαςо ոψ տиዒ икጦσա личаሲуν е ин еδυкι глεлеፐ жυгуስիхеγе - хаዉոгоνθ хеслաв. Аփиг ծа ኣιሒ խнуσዠηሖжур ጇዷηип ሜеσωмоσιз շеснաψօдр. AJk3. Walki nad Anglią w 1940 r. toczyły się z taką intensywnością, że często w powietrzu znajdowało się jednocześnie kilkuset pilotów. Tekst ukazał się w nowym Pomocniku Historycznym z serii „Biografie” – „Lotnicy Polskich Sił Zachodnich na Zachodzie”, dostępnym od 30 października w kioskach i w internetowym sklepie POLITYKI. *** Mieszanka wybuchowa. Walki nad Anglią w 1940 r. toczyły się z taką intensywnością, że często w powietrzu znajdowało się jednocześnie kilkuset pilotów, z których każdy miał jeden cel – zniszczyć wrogi samolot i przy tym nie zginąć. Decydowały ułamki sekund. „Wtem usłyszałem huk – relacjonował ppor. Jan Daszewski z 303. dywizjonu. – Kabina napełniła się dymem, w nodze i w ręku poczułem ostry ból. Gdy starłem gorącą ciecz, która mi zalała oczy, spostrzegłem, że maszyna kręci korkociąg. Wziąłem się do wyprowadzania, jednak bezskutecznie. Stery były uszkodzone. Trzeba skakać, pomyślałem. Jednak nie było to takie proste, bo tak w ręku, jak i w nodze straciłem władzę. Zdawało mi się, że koniec się zbliża. Zebrałem resztki sił i wylazłem z kabiny. W końcu porwał mię pęd powietrza, rzucił w korkociąg plecowy i tak leciałem do ziemi. Gdy z trudem, po dłuższym czasie, lewą ręką otworzyłem spadochron, szarpnął mną ból straszny, gdyż pas przechodził akurat przez ranę. Cierpiałem bardzo, minuty przeciągały się nieznośnie, a ziemia ciągle daleko! Wreszcie spadłem jak worek na zorane pole, lecz o jakimkolwiek ruchu nie było mowy. Długo spadochron ciągnął mnie po bruzdach, zanim przybiegli Anglicy”. Zmienność i niepewność własnego losu była dominującą cechą tamtych dni. Nikt z pilotów nie był pewien, czy dożyje następnego ranka. Rekompensowali to w różny sposób. Jedni pili, inni podrywali dziewczyny, kolejnych cechowała nadmierna brawura, jeszcze inni zamykali się w sobie i byli przesadnie ostrożni. Odizolowani w małych społecznościach dywizjonów myśliwskich stanowili tak wybuchową mieszankę, że z trudem można było przewidzieć, jak zachowają się w konkretnej sytuacji. Pewnym można było być tylko tego, że kiedy znajdą się w obliczu wroga, będą walczyć. Koledze z dywizjonu można było wybaczyć wszystko oprócz tchórzostwa. Polscy piloci, którzy przybyli do Anglii i wkrótce zaczęli brać udział w walkach, zdawali się odróżniać od brytyjskich kolegów jednym – mieli te same co oni cechy, ale ujawniające się z większą intensywnością, wyostrzone. Jak podsumował jeden z brytyjskich oficerów: „Byli tacy sami, a jednak zupełnie inni”. Pierwsze zwycięstwo. Trzy miesiące przed apogeum nadchodzącej Bitwy o Anglię, w połowie maja 1940 r., na jej terenie przebywało ponad 2200 żołnierzy Polskich Sił Powietrznych (PSP). 714 z nich można zaliczyć do personelu latającego, z czego 521 było pilotami, 55 – obserwatorami, a 138 – strzelcami pokładowymi. Już osiem dni po 10 lipca (uznanym za początek Bitwy o Anglię) pierwszy z polskich pilotów myśliwskich por. Antoni Ostowicz wykonał lot operacyjny w brytyjskim 145. dywizjonie. Następnego dnia, lecąc z dwoma Brytyjczykami, natknął się nad kanałem La Manche w odległości ok. 5 mil od Shoreham na niemiecki bombowiec Heinkel He 111. Po krótkim starciu samolot zaatakowany przez Polaka skończył w wodach akwenu. Zestrzelenie było zespołowe, ale lista polskich zwycięstw odniesionych u boku brytyjskiego sojusznika została otwarta. Na początku lipca 1940 r. pierwsza z polskich jednostek myśliwskich otrzymała numer 302 (dywizjon osiągnął gotowość operacyjną 15 sierpnia), druga – 303 (gotowość operacyjna dwa tygodnie później). Powstanie następnych ułatwiła podpisana w sierpniu umowa polsko-brytyjska regulująca ich status. Wkrótce miały się zacząć organizować dywizjony oznaczone kolejnymi numerami: 306, 307 i 308, których piloci nie wzięli już jednak udziału w bitwie i rozpoczęli loty dopiero w 1941 r. Dywizjon 302, którego formowanie rozpoczęto w bazie w Leconfield, znalazł się poza głównym obszarem walk i jego piloci nie mieli zbyt wielu okazji do starć z Niemcami. Kiedy w końcu znaleźli się w centrum wydarzeń (11 października 1940 r. jednostka została przeniesiona do Northolt, gdzie wcześniej stacjonował dywizjon 303), bitwa dobiegała końca. Po latach napisał jeden z pilotów 302. Wacław Król: „Ciężki okres – walki nie tylko z samolotami wroga, ale i ze zmienną, chmurną i mglistą pogodą angielskiej jesieni. Straty dywizjonu w tym okresie znacznie przewyższały ilość odniesionych zwycięstw”. Generał gratuluje. Pierwszy z pierwszych polskich dywizjonów, oznaczony numerem 303, po kilku dniach walk nad Wyspami znalazł się na czołówkach brytyjskich gazet. Ubarwiały one rzeczywistość, ale faktycznie osiągnięcia polskich pilotów wybijały się ponad przeciętność. Nie umknęły także uwadze dowódców RAF. 31 sierpnia w pierwszym locie bojowym Polacy z 303. zestrzelili 5 messerschmittów bez strat własnych. Ich brytyjski dowódca także upolował niemiecki myśliwiec. Oficer wywiadowczy po walce raportował: „Mjr Kellett rozkazał kluczowi czerwonemu zaatakować trzy Me 109, które leciały w skręcie w kierunku bombowców. Sam oddał kilka serii o łącznej długości sześciu sekund. Samolot nieprzyjaciela skręcił raz w jedną, raz w drugą stronę, po czym usiłował uciec pod ostrym kątem w górę, ale zapalił się i spadł pionowo w dół. Sierż. Karubin zapalił i zestrzelił Me 109. Jedynym unikiem, jaki wykonał wrogi samolot, było nurkowanie, ponieważ atak przeprowadzony został z kompletnego zaskoczenia. Przeciwnik sierż. Szaposznikowa wykonał beczkę i zanurkował, by w końcu przejść na plecy i spaść pionowo w dół, ciągnąc za sobą gęstą smugę czarnego dymu. Por. Henneberg usiłował poprowadzić swój klucz na cztery Me 109 nurkujące w ataku na hurricane’a, lecz pozostali piloci klucza wdali się w walkę z innymi Me 109 i Henneberg zaatakował w pojedynkę. Ścigał jeden z nieprzyjacielskich samolotów aż do wybrzeża i posłał go do morza ok. sześciu mil na południe od Newhaven. Ppor. Ferić zaatakował Me 109 z odległości 70 jardów, zapalając jego silnik. Pilot messerschmitta wyskoczył. Zużycie amunicji wyniosło jedynie po 20 pocisków na lufę. Sierż. Wünsche oddał do przeciwnika dwie serie z odległości 100–150 jardów. Silnik samolotu nieprzyjaciela stanął w ogniu i maszyna rozbiła się, płonąc. Wszystkim z naszych sześciu pilotów udało się zniszczyć po jednym myśliwcu nieprzyjaciela”. Jak na pierwsze starcie był to znaczący sukces. Dowódca 11. grupy myśliwskiej gen. bryg. Keith Park przesłał do jednostki telefonogram, w którym pisał: „Składam gratulacje dla 303. Dyonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki, za ich wspaniałą walkę wczoraj po południu, w czasie, której strącili sześć Me 109 bez żadnych strat własnych, co jest dowodem dobrej współpracy i dobrego strzelania”. Szef Sztabu Lotniczego Cyril Newall napisał do dywizjonu: „Wspaniała walka 303. dywizjonu. Jestem zachwycony. Pokazaliście wrogowi, że polscy piloci są zdecydowanie górą”. Zbyt porywczy. Dwa dni później, 2 września, dywizjon wziął udział w kolejnym starciu. W gorączce walki Polacy ścigali Niemców aż do wybrzeża Francji, co było kategorycznie zabronione. Co prawda zameldowane zostały dwa zwycięstwa, ale taka porywczość nie spodobała się Brytyjczykom, którzy zareagowali cierpką depeszą: „Dowódca grupy uznaje wartość i dużego ducha zaczepnego pilotów, którzy gonili samoloty nieprzyjaciela aż nad teren Francji, ale tego rodzaju pojedyncza walka jest nieekonomiczna i niecelowa, zwłaszcza że na terenie Anglii w rejonie Londynu jest okazja do walki z nieprzyjacielem”. Tak drastycznych przykładów niesubordynacji później już nie odnotowano, choć Polakom zdarzało się przejmować inicjatywę, kiedy w ich ocenie zawodzili brytyjscy zwierzchnicy. Kiedy 11 września 1940 r. dowodzący w tym locie 303. dywizjonem kpt. Athol Forbes przegapił formację Niemców, która według por. Ludwika Paszkiewicza mogła być zaatakowana, Polak się nie wahał: „Podałem komunikat o obecności nieprzyjaciela przez radio dowódcy całości, a nie widząc reakcji z jego strony, wysunąłem się z moim kluczem na przód i kiwając skrzydłami wziąłem kierunek na npl”. W konsekwencji formacja została rozerwana – część pilotów poleciała za Paszkiewiczem, część pozostała w szyku. Walka zakończyła się sukcesem, ale dwóch pilotów poległo. Strat nie można było uniknąć i wkrótce stały się one immanentną częścią lotniczego życia, co w konsekwencji prowadziło do swoistego rodzaju zobojętnienia. Pierwsze śmierci w tak małej społeczności, jaką stanowił dywizjon lotniczy, gdzie wszyscy doskonale się znali, bardzo przeżywano, ale wraz z kolejnymi przestano na nie zwracać uwagę. Korzystne wady. Konta zestrzeleń Polaków rosły. To, co Brytyjczycy uznawali za wadę, okazało się zaletą – polscy lotnicy praktycznie nie znali procedur naprowadzania na cel za pomocą radia i nie ufali wskazaniom nawigacyjnym podawanym z ziemi. Stało się to ich nieocenionym atutem w walce, gdyż zawsze wypatrywali wroga w powietrzu, niezależnie od tego, czy naziemne stanowisko dowodzenia twierdziło, że jest on w pobliżu, czy go nie ma. Inną ich przywarą była gadatliwość. Kiedy już odkryli możliwości radia, rozmawiali przez nie bez przerwy, do tego po polsku. Angielskich przełożonych doprowadzało to do szewskiej pasji. Uważali, że takie zakłócanie łączności stanowi poważne zagrożenie. Przez radio podawano przecież kluczowe informacje o kursie, pułapie i liczebności niemieckich maszyn. Faktycznie, czasami mogło to stwarzać zagrożenie, ale bilans walk był na tyle korzystny dla polskich pilotów, że Brytyjczycy zaczęli przymykać oko. Okazało się także, że Polacy nie tylko doskonale radzą sobie w powietrznych starciach, ale ich motywacja do walki jest większa niż lotników brytyjskich. Polacy nie chcieli po prostu zestrzelić samolotów Luftwaffe. Oni chcieli zniszczyć ich jak najwięcej, zabijając tylu Niemców, ilu się da. Brytyjczycy tłumaczyli Polakom, że strzelanie do niemieckich załóg ratujących życie skokiem ze spadochronem nie jest dobrym pomysłem, gdyż niemieccy lotnicy wzięci do niewoli mogą być cennym źródłem informacji. Polaków ten argument nie przekonywał. Strzelali do skoczków i wcale nie uważali tego za niechlubne. Po walce 303. dywizjonu 7 września 1940 r. ppor. Witold Łokuciewski bez skrępowania napisał w kronice jednostki : „Zaatakowaliśmy bombowce, gdyż Messerschmitty były atakowane przez inne skodrony [dywizjony]. Nim zdążyłem swego zaatakować, Paszki [wzięty na cel przez Ludwika Paszkiewicza] Do 215 już się palił, po kilku sekundach mój też zaczął palić się i w końcu pękł jak bańka mydlana. Spadochroniarza także wziąłem na muszkę – skutek wiadomy – kilka desperackich ruchów rękami i nogami i finis”. Wcześniej ofiarą por. Witolda Urbanowicza o mało co nie padł dowódca dywizjonu mjr Zdzisław Krasnodębski zestrzelony przez Niemców 6 września. Urbanowicz nie otworzył do skoczka ognia tylko dlatego, że rozpoznał w nim sojusznika po kolorze szalika. Kilkanaście dni później Urbanowicz miał już czym się pochwalić i w kronice dywizjonu wpisał: „Atak, dwóch niemców na spadochronach. Przypomniały mi się wszystkie zbrodnie w tym momencie niemców. Przekonałem się, czy to rzeczywiście niemiec, doszedłem no i co to dużo gadać co byście państwo zrobili na moim miejscu. Jednego bandyty mniej, właściwie zbrodniarza”. Brytyjczyków ta zajadłość szokowała. Z pewnością gdyby podobne praktyki nabrały charakteru zwyczajowego, zdecydowaliby się im formalnie przeciwdziałać, ale wydarzenia incydentalne powodowały jedynie delikatne sugestie. Zresztą w realiach Bitwy o Anglię takimi wyczynami chwalili się nie tylko Polacy. Cena walki. Zaciętość była cechą niemal wszystkich pojedynków, a to, że polskich lotników cechowała ona w większym stopniu, z czasem przestało dziwić sojuszników. Ważniejsze było to, że na polskich pilotów można było zawsze liczyć i nigdy nie ustępowali przeciwnikowi, choćby przyszło im płacić najwyższą cenę. Dowódca lotnictwa myśliwskiego RAF Hugh Dowding konkludował: „Inspirowała ich płonąca nienawiść do Niemców, która uczyniła z nich śmiertelnych przeciwników”. Zmotywowanie Polaków i ich umiejętności sprawiły, że – jak Dowding napisał w sprawozdaniu z Bitwy o Anglię opublikowanym jako oficjalny dokument rządowy – „pierwszy polski dywizjon (nr 303) w 11. grupie, w ciągu jednego miesiąca zestrzelił więcej Niemców niż jakakolwiek brytyjska jednostka w tym okresie”. Z opinią tą nie sposób się nie zgodzić. Nawet w aspekcie badań weryfikujących listy zgłoszeń w walkach powietrznych z tego okresu polscy piloci uzyskali zdecydowanie lepsze wyniki niż ich sojusznicy. W czasie Bitwy o Anglię 145 (niektóre źródła mówią o 143) polskich lotników myśliwskich, którzy w niej wzięli udział, zameldowało o zestrzeleniu 203 samolotów Luftwaffe (według Jerzego B. Cynka „Polskie Siły Powietrzne w wojnie”). Blisko 30 z nich zapłaciło za to życiem, drugie tyle zostało rannych. Polacy nie obronili Wielkiej Brytanii przed niemiecką inwazją sami. Mieli jednak istotny wkład w to, co się wówczas wydarzyło. Wykazali, że są sojusznikiem, u którego wysokie umiejętności i hart ducha łączą się z największym poświęceniem. *** Rozliczenia za wojenne wsparcie Rządowi na uchodźstwie zależało na tym, by polskie wojsko było niezależne finansowo, by nie można było go uznać za najemne. Stąd w umowie polsko-brytyjskiej z 5 sierpnia 1940 r. postanowienie, że koszty utrzymania Polskich Sił Zbrojnych (w tym lotnictwa) będą pokryte z kredytu „udzielonego przez rząd jego Królewskiej Mości rządowi polskiemu”. Sytuacja zmieniła się po przystąpieniu USA do wojny – przyjęto wówczas zasadę wzajemnych usług, zgodnie z którą materiałowa część (koszty uzbrojenia i wyposażenia) uległa umorzeniu. Brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa przestało je naliczać od 1 stycznia 1943 r., a polsko-brytyjską umową z 29 czerwca 1944 r. z dotychczasowych wydatków ministerstwa (ponad 42 mln funtów) umorzono aż 36,7 mln. Końcowy bilans sporządzony w listopadzie 1945 r. w Dowództwie PSP opiewał na ok. 107,7 mln funtów, z czego wydatki osobowe (np. żołd) niepodlegające umorzeniu – 8,3 mln. Całość polskich zobowiązań ostatecznie rozliczono umową z 24 czerwca 1946 r. już z władzami komunistycznymi. Brytyjczycy umorzyli 75 mln funtów za dostawy materiału wojennego, zawiesili 47,5 mln kredytów wojennych (jak się zdaje, nigdy do tej kwestii nie powrócili), a z 32 mln niewojskowej części długu domagali się tylko 13 mln. Zgodnie z polską propozycją natychmiast wypłacono im 3 mln z polskiego złota zdeponowanego w Banku Anglii, a spłata pozostałych 10 mln funtów miała nastąpić w 15 równych ratach rocznych z pięcioletnią karencją. Wszelkie więc opowieści o tym, jakoby Zjednoczone Królestwo kazało sobie zapłacić za utrzymanie polskiego wojska, należy włożyć między bajki. Dodajmy, że Brytyjczycy swoje zobowiązania wojenne wobec USA i Kanady uregulowali dopiero w 2006 r. (TZ) *** Tekst ukazał się w nowym Pomocniku Historycznym z serii „Biografie” – „Lotnicy Polskich Sił Zachodnich na Zachodzie”, dostępnym od 30 października w kioskach i w internetowym sklepie POLITYKI. W czerwcu 1940 roku pod okupacją Niemców znalazła się prawie cała Europa Zachodnia. Wielką Brytanię od niemieckich czołgów oddzielał jedynie kanał La Manche. Armia brytyjska pozostawiła prawie cały swój sprzęt ciężki na plażach Dunkierki. W tym czasie wydawało się, że wystarczy przeprowadzić desant morski, aby ostatni wolny kraj aliancki został podbity. Niemcy musieli już tylko zneutralizować brytyjską flotę, a wcześniej – wywalczyć przewagę w powietrzu. Rozpoczęło się kilkumiesięczne starcie powietrznych sił hitlerowskich Niemiec i Wielkiej Brytanii, w którym po stronie brytyjskiej udział wzięły cztery polskie dywizjony lotnicze. Była to jedna z tych batalii, które przesądziły o losach świata. Bitwę można podzielić na kilka etapów Pierwszy etap (od 10 lipca do 7 sierpnia) – niemcy próbowali wówczas przede wszystkim sparaliżować żeglugę na Kanale. Zatapiali pływające tam jednostki brytyjskie i wciągali do walki lotników przebywających w tym obszarze. Nocami atakowali zaś miasta. Gdy rozpoczął się drugi etap (do 23 sierpnia), natarcia na żeglugę jeszcze nasilono. Zaczęto też celować w lotniska na południu Anglii i stacje radarowe. Najcięższą próbą dla RAF okazała się trzecia część zmagań, która skończyła się 6 września. Niemcy za dnia napadali na lotniska i stacje radarowe, a nocą – na miasta i fabryki lotnicze. Kolejne tygodnie, po wejściu w czwartą fazę (do 30 września), dały natomiast oddech lotnictwu myśliwskiemu, bo ataki skupiły się na Londynie. Ostatni, piąty etap bitwy, czyli walki w październiku, to ataki na miasta, na szczęście prowadzone już z mniejszą intensywnością. Kolejne miesiące walk powietrznych nazywane są z niemiecka Blitzem. Nocne bombardowania miast oraz dzienne ataki myśliwców bombardujących trwały jeszcze do 10 maja 1941 roku. „Lew morski” W początkowych założeniach niemieckiego dowództwa bitwa powietrzna miała stanowić wstęp do operacji „Lew morski” czyli inwazji na wyspy brytyjskie, do czego niezbędne było uzyskanie przewagi w powietrzu i na morzu. Luftwaffe miała rozbić brytyjskie siły lotnicze oraz zniszczyć ich naziemną infrastrukturę, a także uniemożliwić brytyjskiej marynarce wojennej operowanie na kanale La Manche. Osiągnięcie sukcesu pozwoliłoby na wprowadzenie do boju niemieckich jednostek spadochronowych i równoczesne dokonanie desantu drogą morską. Największym problemem Brytyjczyków był brak pilotów. Przemysł zbrojeniowy mógł szybko dostarczyć nowe samoloty, ale strat w ludziach – wyszkolonych i doświadczonych pilotów myśliwskich – nie można było szybko uzupełnić. Dowództwo Royal Air Force zdecydowało więc o włączeniu do walki pilotów wojsk sojuszniczych – utworzono nowe dywizjony myśliwskie: polskie (302, 303), czeski (310) i kanadyjski oraz dywizjony bombowe. Jednostki te weszły do walki w najcięższym jej okresie – w drugiej połowie sierpnia, gdy przewaga Luftwaffe była największa – i poważnie odciążyły lotnictwo brytyjskie. Dywizjony myśliwskie Tego lata na „Wyspie Ostatniej Nadziei” było około 1,2 tysiąca oficerów oraz 5 tysięcy podoficerów i szeregowych z polskich sił powietrznych. Cześć dotarła do Wielkiej Brytanii wiosną, a reszta już po upadku Francji. Początkowo Brytyjczycy planowali, że stworzą jedynie polskie dywizjony bombowe, jednak potrzeby przeważyły. W lipcu 1940 roku rozpoczęto formowanie dwóch dywizjonów myśliwskich: 302 (Poznańskiego) i 303 (Warszawskiego). Oba oddziały otrzymały maszyny myśliwskie Hawker Hurricane Mk. I. Choć samoloty te były trochę gorsze od niemieckiego Messerschmitta Bf-109 E, to w rękach polskich pilotów stały się zabójczą bronią. Lotnicy myśliwskich jednostek nosili brytyjskie mundury z naszywkami „Poland” i polskim orłem na czapkach. Na kadłubach ich samolotów mogły znaleźć się małe biało-czerwone szachownice. Oddziały miały też podwójne polsko-brytyjskie dowodzenie, choć oczywiście więcej do powiedzenia mieli oficerowie z Wysp. Nie można zapomnieć o polskich mechanikach i innym personelu naziemnym. W 1940 roku ta kilkutysięczna rzesza ludzi była koniecznym i niezastąpionym zapleczem dla 145 Polaków, którzy z narażeniem życia bronili Wielkiej Brytanii. Bitwa powietrzna Brytyjczycy początkowo mieli 750 maszyn myśliwskich. W trakcie zmagań ta liczba wzrosła. Atakowany obszar został podzielony na 4 sektory, a lotników w powietrzu wspierały siły naziemne – 80 stacji radarowych. Mogły one wykryć samoloty wroga z odległości paruset kilometrów! Do tego dochodziła sieć ponad tysiąca posterunków, w których obserwatorzy naziemni określali kierunki, siłę i wysokość nadlatujących. Oprócz tego obrońcy mieli do dyspozycji balony zaporowe i baterie artylerii przeciwlotniczej. Bardzo przydatny był wreszcie nasłuch radiowy. Zwłaszcza, że dzięki złamaniu kodów Enigmy przez polskich kryptologów i przekazaniu przez nich wyników badań oraz duplikatu maszyny kodującej sojusznikom, Brytyjczycy mogli czytać niemieckie rozkazy. Sukcesy Dywizjonu 303 Pierwsze polskie zwycięstwo powietrzne w bitwie o Anglię miało miejsce w piątek, 19 lipca 1940 roku. Porucznik Antoni Ostowicz ze 145. Dywizjonu RAF zestrzelił wtedy bombowiec Heinkel He-111. Sukcesy odnosili też i inni piloci. Poznański dywizjon wszedł do walki 20 sierpnia. Warszawski dziesięć dni później. I o ile lotnicy z 302, służący w północnej Anglii, rzadko miewali okazje do spotkań z samolotami niemieckimi, o tyle członkowie 303 mogli naprawdę się wykazać. Warszawski dywizjon znalazł się w samym środku walk toczonych wokół Londynu i okazał się niezwykle cenny w krytycznych chwilach. Dowodził nim najpierw major Zdzisław Krasnodębski, a potem porucznik Witold Urbanowicz. W trakcie bitwy Dywizjon 303 bronił serca imperium, atakował niemieckie wyprawy bombowe i rozbijał szyki bombowców Luftwaffe. Jego dokonania szybko przekroczyły osiągnięcia dywizjonów brytyjskich. Zgodnie z zatwierdzonymi w czasie wojny meldunkami samego 5 września lotnicy z 303 strącili osiem samolotów. Łącznie w trakcie bitwy o Anglię Dywizjon 303 zestrzelił 126 samolotów przeciwnika, co było absolutnym rekordem wśród dywizjonów alianckich i niemieckich. Najskuteczniejszym lotnikiem polskich dywizjonów okazał się Czech, sierżant pilot Josef Frantisek, który odnotował 17 sukcesów powietrznych. Tuż za nim uplasował się porucznik pilot Witold Urbanowicz. Strącił on 15 maszyn wroga na pewno i 1 prawdopodobnie. Obaj ci należący do Dywizjonu 303 lotnicy zajęli czołowe miejsca pod względem indywidualnych wyników lotników RAF. Podejrzenia Brytyjczyków Początkowo sukcesy Dywizjonu wzbudziły bowiem podejrzenia Brytyjczyków. Oficerowie wywiadu na lotnisku w Northolt nie wierzyli w meldunki Polaków o ilości strąconych maszyn. Nawet, jeśli brytyjscy oficerowie latający wraz z Polakami zarzekali się, że raporty są prawdziwe! Ostatecznie w jedną z misji wraz z Dywizjonem 303 poleciał brytyjski dowódca bazy. Zobaczył na własne oczy, jak Polacy rozbili wyprawę bombową. „Nagle powietrze zapełniło się płonącymi samolotami, spadochronami i oderwanymi kawałkami skrzydeł. Było to tak nagłe, że aż ogłuszające” – napisał w raporcie, a zastrzeżenia brytyjskie zniknęły. Mniejsza sława Dywizjonu 302 Mniejszą sławę zdobyli lotnicy z Dywizjonu 302, którzy znajdowali się nieco dalej od głównego frontu zmagań. 15 września skierowano ich do walki nad Londynem jako ostatnią rezerwę RAF. Ogółem Dywizjon zlikwidował 27 samolotów niemieckich na pewno i 11 prawdopodobnie. Z kolei Polacy służący w dywizjonach brytyjskich strącili na pewno kolejne 77,5 wrogich maszyn i 16 prawdopodobnie. W Bitwie o Anglię udział wzięli również lotnicy Dywizjonów Bombowych 300. Ziemi Mazowieckiej i 301. Ziemi Pomorskiej. Począwszy od połowy września, atakowali francuskie porty, gdzie Niemcy gromadzili barki i inny sprzęt inwazyjny. W tym czasie formowały się kolejne polskie jednostki myśliwskie, bombowe i inne. Wzięły one udział w walkach już po zakończeniu bitwy o Anglię. Taktyka niemiecka uległa zmianie W początku września taktyka niemiecka uległa zmianie – o ile do tej pory Luftwaffe atakowała głównie cele militarne i przemysłowe, o tyle teraz głównym celem niemieckiego lotnictwa stały się angielskie miasta. Hitler próbował wymusić na Wielkiej Brytanii zawarcie pokoju, a co za tym idzie wycofanie się Zjednoczonego Królestwa z wojny. Bombardowania przybrały na sile, 7 września Londyn bombardowało ponad 900 samolotów Luftwaffe, w ciągu pierwszego tygodnia niemieckich ataków zginęło ponad 2000 mieszkańców brytyjskiej stolicy. Za przełomowy moment lotniczej bitwy o Anglię uważa się 15 września 1940 roku – od godzin porannych na Anglię sunęły niemieckie naloty, samoloty RAF przerywały walkę tylko na czas tankowania paliwa, w boju brały udział wszystkie dywizjony RAF, w tym także dywizjony polskie. Straty niemieckie były poważne – stracili ponad 60 maszyn, zginęło ponad 80 lotników, wielu zostało rannych lub dostało się do niewoli. Aktywność Luftwaffe zaczęła maleć Od tego momentu aktywność Luftwaffe zaczęła stopniowo maleć: bombardowań dokonywano głównie w nocy, zaprzestano ataków z użyciem wielkich formacji, coraz częściej zdarzały się dni, w których żaden niemiecki samolot nie pojawiał się nad Londynem. Ostatnim akordem bitwy o Anglię były dwa naloty na Londyn: 6 i 8 października, ale poza zniszczeniami materialnymi w stolicy także i one nie przyniosły one żadnych efektów politycznych czy militarnych. 17 września, czyli jeszcze w trakcie intensywnych podniebnych zmagań, Adolf Hitler podjął decyzję o odwołaniu inwazji. Już w październiku niemieccy sztabowcy zaczęli przygotowywać się do ataku na dotychczasowego sojusznika – ZSRR. Straty po bitwie lotniczej RAF odzyskał przewagę w powietrzu, a Wielka Brytania nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z wojny lub choćby podejmować rozmów dyplomatycznych na temat ewentualnego pokoju z Niemcami. Choć Luftwaffe nie zaprzestała bombardowań angielskich miast i zakładów przemysłowych, nie przybierały one już formy tak zorganizowanej i odbywały się zdecydowanie rzadziej. W ciągu trzech miesięcy najostrzejszych walk lotniczych nad Wielką Brytanią i kanałem La Manche lotnictwo niemieckie straciło 1733 samoloty i ponad 2500 lotników. Ponad 650 maszyn uległo poważnym uszkodzeniom, a niemal 1000 pilotów odniosło rany. Straty wynosiły ponad połowę stanu maszyn niemieckiego lotnictwa wojskowego sprzed rozpoczęcia kampanii. RAF stracił 1087 samolotów oraz 544 pilotów. W lotniczej bitwie o Anglię wzięło udział 144 polskich pilotów, walczących zarówno w polskich dywizjonach myśliwskich i bombowych, jak i w jednostkach brytyjskich – 29 z nich poległo w czasie walk. Między lipcem a październikiem 1940 roku polscy lotnicy zestrzelili 170 samolotów przeciwnika, a 36 poważnie uszkodzili. Było to około 12 procent szkód odniesionych przez Luftwaffe. Polscy lotnicy walczyli później nad Europą, Afryką Północną, a nawet w Chinach. Ogółem w Polskich Siłach Powietrznych w czasie II wojny światowej służyło ok. 17 tys. ludzi. Źródło: PAI Tagi: bitwa o Anglię, II wojna światowa, okupacja niemiecka, polskie lotnictwo wojskowe Komentarze Bitwa o Wielką Brytanię Bitwa o Wielką Brytanię Upadek Francji, na której obszarze walczył brytyjski korpus ekspedycyjny i wiele jednostek lotniczych, wstrząsnął opinią publiczną, ponieważ francuski potencjał militarny był powszechnie uważany za jeden z napotężniejszych na świecie. Sytuacja polityczno – militarna, jaka zaistniała w Europie po klęsce Francji, spowodowała faktyczne osamotnienie Wielkiej Brytanii. Anglia stała się jedynym państwem w Europie walczącym z Niemcami. Oddalona była w prawdzie od wojsk niemieckich wodami kanału La Manche, ale to jej nie gwarantowało bezpieczeństwa. Żaden rozsądny Brytyjczyk nie mógł bowiem w tych letnich miesiącach 1940 roku mieć gwarancji, że hitlerowcy nie zaryzykują rozpoczęcia inwazji. Toteż naród angielski przystąpił z determinacją do obrony ojczyzny. Należy podkreślić, że Wielka Brytania znalazła się w niezmiernie trudnej sytuacji militarnej po Dunkierce (operacja Dynamo). Wprawdzie ewakułowano 338 226 żołnierzy (w tym 26 175 Francuzów), ale cały sprzęt bojowy pozostał na francuskim brzegu i znalazł się w rękach niemców. Podczas ofensywy niemieckiej we Francji lotnictwo brytyjskie utraciło 959 samolotów, na ogólną liczbę 2691. Straty wśród brytyjskich pilotów w walkach nad Francją, Belgią, Holandią i kanałem La Manchewyniosły około 300 doświadczonych pilotów, których, niełatwo było zastąpić nowymi kadrami. Uszczerbek w sprzęcie lotniczym był jeszcze większy i stanowił jedną trzecią całości lotnictwa myśliwskiego RAF. Olbrzymie sukcesy odniesione przez Wermacht w pierwszym okresie drugiej wojny światowej wpłynęły na zmianę stanowiska Stanów Zjednoczonych. Rząd USA zaczął sobie zdawać sprawe z niebezpieczeństwa grożącego ze strony Niemiec. Wypadki jakie rozegrały się w Euromie latem 1940 roku spowodowały, że Stany Zjednoczone podjęły się dostaw broni dla Wielkiej Brytanii w zamian za bazy brytyjskie (porozumienie z 2 września 1940 r.) oraz udostępniły jej informacje wojskowo – techniczne. Mimo to Anglia po upadku Francji znalazła się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Została wypchnięta z kontynętu i poważnie osłabiona z militarnego punktu widzenia. Pozostała w zasadzie bez sojuszników – sam na sam z Niemcami, znajdującymi się u szczytu powodzenia. Sytuację Anglii uważano za beznadziejną. Bezpośrednia groźba jaka zawisła nad Wyspami Brytyjskimi wpłynęła niewątpliwie na umocnienie decyzji Churchilla kontynułowania wojny i przyczyniła się do zespolenia sił narodu angielskiego oraz szybszej mobilizacji posiadanych zasobów. Hitler dał swoim armiom czas na przygotowania inwazyjne do 15 września 1940 roku. W tym okresie Luftwaffe miała stworzyć dogodne warunki realizacji niemieckich planów. Rozpoczęła się największa w historii bitwa powietrzna. Zgodnie z podziałem przyjętym przez brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa bitwa o Anglię dzieli się na cztery fazy: 1) – r. – atakowanie lotnisk, portów i stacji radiolokacyjnych, walki o zdobycie panowania w powietrzu; 2) – r. – atakowanie lotnisk i zakładów przemysłu wojennego, atakowanie lotnictwa brytyjskiego w głębi wyspy; 3) – r. – bombardowanie dużych miast, a przede wszystkim Londynu i okolic; 4) – r. – przejście lotnictwa bombowego do działań nocnych, uderzenia bombowe na londyn i inne miasta. Natomiast w dzień działają nad anglią samoloty myśliwskie niejednokrotnie uzbrojone w bomby. Właściwa bitwa o Wielką Brytanię rozpoczęła się 8 sierpnia 1940 roku atakiem niemieckiego lotnictwa na brytyjski konwój morski oznaczony kryptonimem CW – 9. W rezultacie ataku 4 statki angielskie zostały zatopione, a 6 poważnie uszkodzonych (na ogólną liczbę 25). RAF stracił 19 samolotów unieszkodliwiając 31 maszyn wroga, przeważnie Ju – 87. W ciągu następnych 10 dni Niemcy dokonali następnych 25 nalotów na konwoje, porty i lotniska nadbrzeżne. W niektórych operacjach powietrznych uczestniczyło do 500 samolotów. Wszystki te uderzenia nie dały jednak pożądanych wyników. Wbrew przekonaniom i zapewnieniom Gringa straty floty brytyjskiej były niewielkie, a szkody w bazach morskich i stacjach radiolokacyjnych dość szybko naprawiano. Luftwaffe w tym okresie zdołała wyeliminować tylko jedną stację radiolokacyjną. Na dodatek, mimo dużych zniszczeń Brytyjczykom udało się utrzymać więkrzość lotnisk w stanie nadającym się do eksploatacji. Dążenie do wództwa niemieckiego do zniszczenia możliwie jak największej ilości angielskich samolotów wraz (z załogami) w powietrzu także nie zostało zrealizowane. W początkowej fazie bitwy lotnictwo niemieckie straciło aż 450 samolotów, podczas gdy Brytyjczycy 153 myśliwce, przy czym znaczna część pilotów (60) zdołała się uratować. Takie straty musiały spowodować zmianę niemieckich planów. Od 19 sierpnia do 5 września lotnictwo hitlerowskie dokonywała uderzeń na lotniska angielskie i częściowo na niektóre obiekty przemysłu wojennego. Głównym celem Luftwaffe stało się zniszczenie lotnictwa nieprzyjaciela. W tym okresie bitwy bardzo ucierpiały zakłady w Southampton, w których produkowane były samoloty Spitfire i zakłady w Brookland. 25 sierpnia zdarzył się wypadek szczególny który miał potem niebywałe skutki, jeden z bombowców mający zbombardować zbiorniki paliwa nad Tamizą, utracił oriętację, po drodze zrzucił swoje bomby na londyńskie City. W. Churchill polecił przeprowadzić natychmiast uderzenie odwetowe: 81bombowców RAF – u wystartowało jeszcze tej samej nocy nad Berlin. Należyta organizacja obrony przeciwlotniczej i wysoka jakość brytyjskich samolotów przyczyniła się w końcu do zadania Luftwaffe tak olbrzymich strat, że Niemcy zrezygnowali ze zniszczenia lotnictwa brytyjskiego. Nastąpiła kolejna korekta planu: hitlerowcy przystąpili do bombardowania ośrodków przemysłowych, politycznych, administracyjnych i portów morskich. Od 6 września do 5 października 1940 roku główne uderzenie lotnictwa niemieckiego kierowano na Londyn i jego okolicę. Celem tych nalotów obok wywołania paniki wśród ludności, było było osłabienie obrony powietrznej najważniejszych obiektów na wyspy. Zakładano, że zmusi się tym brytyjskie dywizjony do przebywania w powietrzu, gdzie zada się im niepowetowane straty. 7 września ponad 300 bombowców pod osłoną 600 myśliwców w dzień bombardowało gęsto zaludnione dzielnice Londynu. Te same obiekty były ponownie atakowane w nocy przez 250 bombowców. Lotnictwo niemieckie, dążąc do rozstrzygnięcia, rzuciło na szalę swoje wszystkie, poważnie już uszczuplone rezerwy. Od 7 września do 5 października dokonało ono 30 nalotów, tracąc jednak w tym czasie 863 samoloty. Momentem przełomowym w bitwie o Wielką Brytanię był dzień 15 września. W dniu tym Luftwaffe dokonała zmasowanego nalotu na Londyn. Ogółem w ciągu doby lotnictwo niemieckie wykonało ok. 1000 lotów bojowych. Mimo to brytyjskie lotnictwo myśliwskie i artyleria przeciwlotnicza zestrzeliły w sumie ok. 80 samolotów niemieckich i drugie tyle uszkodziło, tracąc przy tym 26 samolotów. Od tej pory niemieckie naloty stały się coraz mniej intensywne. I chociarz dzienne naloty trwały jeszcze do 31 października, to jednak zmniejszył się ich rozmach. Były one dokonywane przeważnie bez udziału bombowcówm, które zastąpiono myśliwcami zabierającymi na pokład bomby. Od 6 października Londyn i inne miasta angielskie bombardowano przeważnie w nocy. W listopadzie Niemcy przeprowadzili naloty na ważniejsze obiekty przemysłowe Anglii taki jak: Coventry, Birmingham, Sheffield, Manchester, Bristol, Glasgow, Hume i Belfast. Szczególnie silnie bombardowano Coventry i Londyn. Dzień 31 października przyjmuje się za datę zakończenia bitwy o Anglię. Wielka Brytani utrzymała się jako ważny czynnik strategiczny na zachodzie Europy. I choć bombardowania nocne trwały ze znacznym natężeniem do połowy 1941 roku, powodując ogromne straty wśród ludności cywilnej i urządzeń przemysłowych, to jednak nie miało to większego znaczenia dla losów wojny niemiecko – brytyjskiej. Wyniki i znaczenie bitwy Bitwa o Wielką Brytanię zakończyła się klęską hitlerowskiej Luftwaffe. W czasie jej trwania zniszczono 1733 samoloty niemieckie, przy czym brytyjskie lotnictwo myśliwskie zestrzeliło 1437, artyleria przeciwlotnicza – 273, a przeciwlotnicze karabiny maszynowe – 23 samoloty nieprzyjaciela. Natomiast natomiast straty RAF wyniosły: 915 samolotów zniszczonych i 643 uszkodzonych; 515 pilotów poległo. W wyniku bombardowań lotnictwa niemieckiego do końca 1941 roku poległo 44 tys. Ludzi a 50 tys. Ludzi odniosło ciężkie rany. Wprawdzie Niemcy zdołali zburzyć ponad milion domów, ale lotnictwu Gringa nie udało się zadać poważniejszych strat przemysłowi Wielkiej Brytanii. Niszczenie miast i ośrodków przemysłowych oraz masowe zabijanie ludności cywilnej sprawiły, że opór narodu angielskiego jeszcze bardziej się umocnił. Bitwa spowodował też duże wyniszczenie kadry doświadczonych pilotów Luftwaffe, straty której nie udało się później zrekompensować. Później pomimo wzrastającej liczby produkowanych samolotów, ciągle odczówano brak dobrze przygotowanego do działań personelu latającego. Bitwa o Anglię dowodzi, iż skutki bombardowania lotniczego, jeśli nie są natychmiast wykorzystywane przez inne rodzaje sił zbrojnych, szczególnie przez wojska lądowe, nie mają tak dużego znaczenia, jak się przed wojną wielu teoretykom wydawało. W historii zmagań narodów Europy z hitlerowskimi Niemcami w czasie II wojny światowej bitwa o Wielką Brytanię zajmuje bardzo istotne miejsce. Porażka nad Anglią niemieckiego lotnictwa, duże straty; wszystko to miało nie tylko materialny, ale – a może i przede wszystkim – psychologiczny. Znalazła się nareszcie siła, która oparła się niezwyciężonym siłom zbrojnym III Rzeszy. Niemcy ponieśli pierwszą o znaczeniu strategicznym porażkę w drugiej wojnie światowej. Wydaje się jednak, że to nowocześnie zorganizowany system obrony powietrznej w Anglii, właściwie wykorzystane najnowsze osiągnięcia techniki wojskowej (radiolokacja), świetne wyszkolenie i talent lotników Wspólnoty Brytyjskiej, Polaków i Czechów były zasadniczym czynnikiem załamania niemieckiej inwazji powietrznej. J. Fuller (angielski generał) uważał, że bitwa o Wielką Brytanię była swoistym środkiem ciężkości II wojny światowej, niezrealizowanie przez Niemców inwazji na Wyspy Brytyjskie było początkiem zmierzchu Hitlera. Overlord Overlord to kryptonim operacji sił morskich i powietrznych aliantów we Francji, trwającej od 6 czerwca (D-day) do końca sierpnia 1944 roku. Overlord zapoczątkowało lądowanie wojsk inwazyjnych i walki w Normandii. 15 sierpnia sprzymierzeni wylądowali w rejonie Tulonu i Nicei. Operacja ta rozpoczęła bitwę o Normandię i spowodowała powstanie drugiego frontu, aby odciążyć Rosjan na froncie wschodnim i zmusić Niemców do walk na dwa fronty. W pierwszej fazie Overlord wzięło udział 156000 żołnierzy wojsk lądowych. Była to równierz największa akcja desantowa jaka miała miejsce w historii ludzkości, wzięło w nim udział 12000 okrętów (w tym 4126 barek do przewozu ludzi), ponad 10000 samolotów bojowych, 2300 transportowych i 2600 szybowców. Polacy mieli w akcji swój udział, wśród żołnierzy znalazła się 1 Dywizja Pancerna gen. S. Maczka, ponadto lekki krążownik "Dragon", niszczyciel "Błyskawica", torpedowce "Krakowiak" i "Kujawiak" oraz lotnictwo myśliwskie i bombowe. Overlord, połączony z Market-Garden, zapoczątkował końcową fazę klęski wojsk hitlerowskich. Alianci mieli miażdżącą przewagę, a odciążając front wschodni przyczynili się do zagłady Niemiec. Akcja ta miała nie tylko na celu pomoc Sowietom. Churchil przerażony szybkością wojsk rosyjskich, chciał uchronić Europę Zachodnią przed zalaniem jej przez Armię Czerwoną. Z tego powodu zorganizowano Overlord i "zatrzymano" Rosjan na Łabie Napis na samolocie Hurricane - "126 Adolfów" zestrzelonych przez Dywizjon 303 w bitwie o Anglię. Źródło: Wikimedia Commons 78 lat temu, 10 lipca 1940 r., rozpoczęła się Bitwa o Anglię – kilkumiesięczne starcie powietrznych sił nazistowskich Niemiec i Wielkiej Brytanii, w którym po stronie brytyjskiej udział wzięły cztery polskie dywizjony lotnicze. W początkowych założeniach niemieckiego dowództwa bitwa powietrzna miała stanowić wstęp do operacji „Lew morski” czyli inwazji na wyspy brytyjskie, do czego niezbędne było uzyskanie przewagi w powietrzu i na morzu. Luftwaffe miała rozbić brytyjskie siły lotnicze oraz zniszczyć ich naziemną infrastrukturę, a także uniemożliwić brytyjskiej marynarce wojennej operowanie na kanale La Manche. Osiągnięcie sukcesu pozwoliłoby na wprowadzenie do boju niemieckich jednostek spadochronowych i równoczesne dokonanie desantu drogą morską. Początkowo ataki niemieckie skupiły się na rejonie kanału La Manche – bombardowano brytyjskie porty, atakowano konwoje morskie i osłaniające je samoloty. Wkrótce jednak ciężar walk przeniósł się nad Wielką Brytanię – niemieckie dywizjony bombowe atakowały lotniska Royal Air Force, a silna ochrona myśliwców wiązała w walkach angielskie siły lotnicze. Ciężkie naloty coraz częściej spotykały także miasta, w których położone były strategiczne zakłady przemysłowe (Norwich, Liverpool, Birmingham, Rochester). Luftwaffe atakowała w dzień i w nocy a liczba lotów bojowych pilotów RAF rosła od 400 na dobę do 700, a w niektórych dniach sięgała nawet tysiąca. Największym problemem Brytyjczyków był brak pilotów. Przemysł zbrojeniowy mógł szybko dostarczyć nowe samoloty, ale strat w ludziach – wyszkolonych i doświadczonych pilotów myśliwskich – nie można było szybko uzupełnić. Dowództwo Royal Air Force zdecydowało więc o włączeniu do walki pilotów wojsk sojuszniczych – utworzono nowe dywizjony myśliwskie: polskie (302, 303), czeski (310) i kanadyjski oraz dywizjony bombowe (w bitwie o Anglię walczyły dwa polskie dywizjony bombowe: 300 i 301). Jednostki te weszły do walki w najcięższym jej okresie – w drugiej połowie sierpnia, gdy przewaga Luftwaffe była największa – i poważnie odciążyły lotnictwo brytyjskie. W początku września taktyka niemiecka uległa zmianie – o ile do tej pory Luftwaffe atakowała głównie cele militarne i przemysłowe, o tyle teraz głównym celem niemieckiego lotnictwa stały się angielskie miasta. Hitler straciwszy nadzieję na szybkie dokonanie inwazji na Wyspy, próbował wymusić na Wielkiej Brytanii zawarcie pokoju, a co za tym idzie wycofanie się Zjednoczonego Królestwa z wojny. Bombardowania przybrały na sile, 7 września Londyn bombardowało ponad 900 samolotów Luftwaffe, w ciągu pierwszego tygodnia niemieckich ataków zginęło ponad 2000 mieszkańców brytyjskiej stolicy. Potęga przemysłowa Anglii nie została złamana, RAF odzyskał przewagę w powietrzu, a Wielka Brytania nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z wojny lub choćby podejmować rozmów dyplomatycznych na temat ewentualnego pokoju z Niemcami. Choć Luftwaffe nie zaprzestała bombardowań angielskich miast i zakładów przemysłowych, nie przybierały one już formy tak zorganizowanej i odbywały się zdecydowanie rzadziej. Za przełomowy moment lotniczej bitwy o Anglię uważa się 15 września 1940 roku – od godzin porannych na Anglię sunęły niemieckie naloty, samoloty RAF przerywały walkę tylko na czas tankowania paliwa, w boju brały udział wszystkie dywizjony RAF, w tym także dywizjony polskie. Straty niemieckie były poważne – stracili ponad 60 maszyn, zginęło ponad 80 lotników, wielu zostało rannych lub dostało się do niewoli. „Dla widzów na ziemi było to bardzo atrakcyjne widowisko. Wycie silników, grzechot broni maszynowej, rozwinięte grzyby białych spadochronów, palące się samoloty z ogonami czarnego dymu - musiało to bardzo efektownie wyglądać. Nie wiadomo było, kto do kogo strzela, linie pocisków zapalających i świetlnych krzyżowały się jak pajęczyna i trafiało się, że w ferworze walki piloci atakowali swoich kolegów” – wspominał Witold Urbanowicz, ówczesny dowódca polskiego Dywizjonu 303. Od tego momentu aktywność Luftwaffe zaczęła stopniowo maleć: bombardowań dokonywano głównie w nocy, zaprzestano ataków z użyciem wielkich formacji, coraz częściej zdarzały się dni, w których żaden niemiecki samolot nie pojawiał się nad Londynem. Ostatnim akordem bitwy o Anglię były dwa naloty na Londyn: 6 i 8 października, ale poza zniszczeniami materialnymi w stolicy także i one nie przyniosły one żadnych efektów politycznych czy militarnych. Potęga przemysłowa Anglii nie została złamana, RAF odzyskał przewagę w powietrzu, a Wielka Brytania nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z wojny lub choćby podejmować rozmów dyplomatycznych na temat ewentualnego pokoju z Niemcami. Choć Luftwaffe nie zaprzestała bombardowań angielskich miast i zakładów przemysłowych, nie przybierały one już formy tak zorganizowanej i odbywały się zdecydowanie rzadziej. W ciągu trzech miesięcy najostrzejszych walk lotniczych nad Wielką Brytanią i kanałem La Manche lotnictwo niemieckie straciło 1733 samoloty i ponad 2500 lotników (poległych i wziętych do niewoli). Ponad 650 maszyn uległo poważnym uszkodzeniom, a niemal 1000 pilotów odniosło rany. Straty wynosiły ponad połowę stanu maszyn niemieckiego lotnictwa wojskowego sprzed rozpoczęcia kampanii. RAF stracił 1087 samolotów (450 zostało poważnie uszkodzonych) oraz 544 pilotów. W lotniczej bitwie o Anglię wzięło udział 144 polskich pilotów, walczących zarówno w polskich dywizjonach myśliwskich i bombowych, jak i w jednostkach brytyjskich – 29 z nich poległo w czasie walk. Między lipcem a październikiem 1940 roku polscy lotnicy zestrzelili 170 samolotów przeciwnika, a 36 poważnie uszkodzili. Andrzej Kałwa ajk/ ls/

walki w czasie bitwy o anglię w 1940 roku trwały